Dawniej wśród ludności wiejskiej panowało wiele przesądów i wierzeń, które były przekazywane z pokolenia na pokolenie, aż dotrwały do naszych czasów. Historię, którą Wam opiszę, usłyszałam od swej Babci, a ona od swojej.
Na terenie Rudna i w okolicznych wsiach, ludzie wierzyli w Boginki i Utopce. Boginka była to bardzo brzydka kobieta, zwana inaczej babą pokuśną, gdyż kusiła ludzi do złego, a później topiła. Miała wielkie oczy, niczym talerze, bardzo długie ręce, a z tyłu wyglądała jak wielka kopa siana.
Boginki mieszkały nad stawami i mokradłami, gdy nadchodził wieczór, wychodziły z wody i swymi kijankami prały bieliznę. Wierzono, że jeśli ktoś nadszedł i zobaczył piorącą Boginkę, był już stracony, więc po zachodzie słońca z daleka omijano moczary i stawy.
Boginki przysparzały mieszkańcom wsi wielu kłopotów, wciągały ludzi starszych i dzieci do wody, rzucały uroki na ludzi i zwierzęta gospodarskie. Ale największym zagrożeniem były dla kobiet, które urodziły dziecko, a jeszcze go nie ochrzciły. Boginki wyciągały osłabione porodem kobiety z łóżka, ciągały po łąkach i mocza¬rach, nurzały w błocie i biły kijankami po plecach. Gdy jedna Boginka wyciągała matkę z chaty, inna Boginka podmieniała jej dziecko. Zostawiała swoje u ludzi, a ludzkie zabierała ze sobą.
Takie podmienione dziecko ludzie nazywali podmieńcem, odmieńcem lub bagieniakiem. Było ono bardzo brzydkie, miało dużą głowę, wyłupiaste oczy, nie chciało nic jeść, tylko głośno krzyczało. Dopiero, gdy nikt nie widział, wychodziło z łóżka i szukało w garnkach czegoś do jedzenia. Kiedy ludzie dowiedzieli się o takim podmieńcu, wynosili go w pole, kładli na wozie i bili rózgami, a przy tym karmili skorupkami z jajek. Wtedy odmieniec głośno płakał, a Boginka, słysząc jego płacz, przychodziła i oddawała ludzkie dziecko, a zabierała swoje.
Jedyną obroną przed Boginkami były niebieskie dzwonki, rosnące na leśnych polanach, które wkładano położnicy do łóżka. Majono nimi izbę i chatę, w której mieszkała, a nawet wkładano je dziecku do kołyski. Wtedy Boginka traciła swą moc i nie mogąc zrobić nic złego, omijała taki dom z daleka.
Mężami Boginek byli Utopce, którzy czyhali obok stawu i bagien na pijanych chłopów wracających wieczorami z karczmy, jarmarku lub pola. Wciągali ich wtedy do wody i topili.
Pewnego razu jeden z mieszkańców Rudna wracał wieczorem parą koni i wozem do domu. Wypił trochę gorzałki na zakończenie pracy, więc podśpiewywał sobie wesoło. Aż tu nagle, gdy przejeżdżał obok stawu, wyłonił się z niego Utopiec i zaczął go ciągnąć do wody razem z końmi i wozem. Wystraszone konie stawały dęba, a chłop jak skamieniały stał na wozie i włos mu się na głowie jeżył ze strachu.
Chłop wiedział, że jeśli Utopiec chwyci swą ofiarę, to już jej nie puści. W ostatniej chwili przypomniał sobie, że Utopce boją się żelastwa. Wyciągnął więc zza paska nóż i z całych sił uderzył Utopca w jego szkaradną głowę. Zaskoczony Utopiec puścił go, a chłop uratował swe życie.
Przyjechał do domu tak wystraszony, że przez godzinę nie mógł z siebie słowa wykrztusić. A gdy ochłonął, poprzysiągł, że już nigdy do ust gorzałki nie weźmie.
Dlatego, gdy będziecie kiedyś przebywać nad wodą, uważajcie na Boginki i Utopce, gdyż do teraz, po zachodzie słońca, da się słyszeć od stawów i bagnisk dziw¬ny odgłos, jakby klaskania.
To pewnie Boginka wyszła na brzeg i pierze swą bieliznę...
Justyna Kurdziel