Na wysokiej górze, wśród stuletnich sosnowych borów, wznosił się ogromny zamek. Szczególnie w górę strzelały trzy potężne wieże, których szczyty często okrywały błękitne mgły. Dostęp do niego był utrudniony - wokół opływała go woda, a jedynym wejściem była brama, której strzegł dwugłowy lew. Mało było śmiałków, którzy odważyliby się podejść do zamczyska. Szczególnie nocą, gdy wiatr powiewał nad górą, gdy szumiały potężne sosny i słychać było huczenie sów, nikt nie próbował zmierzyć się z potęgą przyrody.
Bardzo starzy ludzie opowiadali zawsze, że w ruinach zamku w Tęczynie (bo o nim mowa) ukryte są skarby. - Ho, ho- opowiadali- skarby są tak ogromne, że gdyby je ktoś znalazł, do końca życia by mu wystarczyło na wszelki dostatek. Próbowali więc ci nieliczni odnaleźć drogę do podziemi, w których te drogocenności miały być schowane, ale nikt nie ośmielił się wejść do piwnicy. Aż wreszcie, jak powiadają starzy ludzie, znalazł się jeden taki odważny, który powiedział, że niczego się nie boi, a skarby odnajdzie. I wybrał się do ruin zamkowych. Noc była wtedy księżycowa, jasna droga do zamku łatwa do znalezienia. Chłopiec szedł śmiało, a wcale się nie bał. Gdy stanął przy wejściu do ruin strasznie się zdziwił. Wejście było przystrojone, jakby na jego przybycie, schody wiodące do piwnic wyłożone pięknym czerwonym aksamitem, zawieszone na ścianach świece oświetlały mu drogę. Zszedł więc szybko w dół i znalazł się w pierwszej piwnicy. Było tam pełno cennych ubrań i drogich sprzętów, a na ich straży stał olbrzymi pies z trzema głowami. Warczał groźnie i zdawało się, że za chwilę rzuci się na śmiałka. Ale chłopiec nie wystraszył się psa. Zawołał go i podszedł bliżej, pogłaskał go po głowach. Zuch rozejrzał się po tej piwnicy, ale zaraz zobaczył, że przez nią można przejść do następnej. Poszedł więc dalej po czerwonym dywanie i wszedł do następnej piwnicy. Pięknie tu było, bo wszystko lśniło od srebra. W beczkach i skrzyniach połyskiwały srebrne pieniądze, wokoło leżały drogocenne srebrne naczynia, a na straży tych skarbów stał ogromny, ziejący ogniem, złoty smok. Był straszny, lecz junak się nie przestraszył. Śmiało wyciągnął rękę do niego, pogłaskał go i po chwili smok przyjaźnie uśmiechnął się. Rozejrzał się chłopiec i dostrzegł w oddali kolejne brązowe drzwi. Otworzył je i ujrzał kolejną piwnicę. Wszedł do niej. Aż oczy przysłonił, taki blask bił od znajdującego się tam złota i srebra. Ściany były wysłane suknami ze złotych nici. Wzdłuż ścian na szerokich ławach ustawiono złote kielichy i przecudnej piękności naczynia, wszystkie przyozdobione drogocennymi klejnotami. Skrzynie były pełne szczerozłotych monet. Na straży tej piwnicy stał potwór wyglądem przypominający wilka, miał ogromne białe kły, wył strasznie głośno, że wszystko w piwnicy drgało. Chłopiec również nie przestraszył się. Podszedł śmiało do niego. Potwór przyjaźnie pomachał ogonem. Chłopiec z zainteresowaniem przechadzał się pośród tego ogromnego bogactwa, nie mogąc oderwać wzroku. Rozmyślał, co zrobi z tak wielkim skarbem. W tym momencie pojawił się przed nim ogromny wąż z bardzo długim językiem. Chłopiec, zaskoczony, krzyknął z wielkiego przerażenia i strachu, jaki go ogarnął. W tej chwili cały skarb ze wszystkich piwnic zniknął. Zrobiło się ciemno, jak w prawdziwych lochach. Chłopiec po omacku z trudem odnalazł drogę do wyjścia. Okazało się, że były to skarby, które mógł zdobyć ten, kto niczego się nie bał i nie znał strachu.
Od tego czasu nikt nie szukał skarbów w ruinach tęczyńskiego zamku i prawdopodobnie są one tam do dzisiaj.
Anna Szyrska